Potem powolutku znów zaczął rosnąć, więc powtórzyłam manewr. Szpital. Jak grom z jasnego nieba - odmiedniczkowe zapalenie nerek. Przyjęta do szpitala w stanie ciężkim, nerki stanęły. Mocne leki i sikanie do wiaderka, powoli zaczęłam wracać do siebie. Moja miłość mieszka w Gdyni, więc niestety nie mogła mnie odwiedzić. Jak tylko wyszłam ze szpitala pojechałam do domu na odpoczynek. Morze działa na mnie kojąco.
To był punkt przełomowy. Przestałam biegać, pedałować, robić brzuszki i pilnować tego co jem. Skupiałam sie całkowicie na tym jak zachowuje się mój organizm, czy nic mnie nie boli, sikam normalnie, czy coś się zmienia. Zawładnął mną strach przed następnym atakiem na mój organizm, gdzie trudno o części zamienne. Od tej pory systematycznie powolutku tyję. Pół kilograma tu, pół tam. Mieszczę sie już tylko w malutką część ubrań, którą mam w szafie, jednak uparcie nie kupuję większych. Wierzę.
Powyżej ja w trakcie odchudzania i ja teraz. Ta sama waga. Czy coś się zmieniło? Nie mam podwójnego podbródka oraz ogólnie troszkę mniej mnie jest. Mięśnie ważą więcej. Jednak to nic. Daleko mi do tego jak wyglądałam i chcę tam wrócić.
Marzę o swoich ciuszkach, które cierpliwie czekają aż się obudzę. Nie uświadamiałam sobie przez długi czas, że progres ma cały czas miejsce. Aż stanęłam na wadze.
Dziś w ramach zachęty kupiłam sobie (dość spontanicznie) top w Zarze. Panterkowy - o rany! ja i panterka. Ale mam na nią pomysł:)
top - ZARA
torba - MAKO BAGS
sandałki - Stradivarius
kolczyki (Lele Sadoughi Papyrus), bransoletka (Kate Spade) i spodnie (Brunello Cucinelli) - znalezione w internecie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz