sobota, 14 października 2017

Odjutryzm - zakała mojego wczoraj

Minęło pół roku odkąd ostatnio tu byłam. Awans w marcu wciągnął mnie niczym wir w firmową rzeczywistość. Mam wrażenie jakby marzec był zaledwie wczoraj, mgnienie oka. A tu proszę tyle miesięcy i prawie 10 kg na plus. Bardzo zabawne...

Brak czasu na spanie, jedzenie w pośpiechu i bez zastanowienia, często syfne, bo przecież wszyscy idą do kfc, ja też chcę... Zmęczenie wieczorem skutecznie eliminowało jakiekolwiek chęci sięgania po co mądrzejsze książki. A podróż do pracy (ponad godzina w jedną stronę) kończyła się usypianiem nad artykułem, który zaznaczyłam sobie do przeczytania na później. Jednym słowem ostatni rok upłynął pod znakiem dużej efektywności w pracy i zerowej w sferze osobistej...

Jeszcze w lato troszkę biegałam, ale było tego tak niewiele, że szkoda mówić. Jak już wracałam do domu, to jedyne o czym myślałam to żeby coś zjeść, obejrzeć jakiś serial, poprzebywać z córą i iść spać. Pobudka o 5. Praca do 18. W domu o 20. Hmm co to za życie? Jak się nad tym głębiej zastanowić człowiek pracuje, pracuje i pracuje. Zarzyna się póki ma siły. A gdy ich nie ma, wtedy nie pracuje, ale nie ma też sił na rozrywkę i aktywny odpoczynek. Wcześniej nie miał czasu. Zamknięte koło. Trzeba znaleźć równowagę w tym wszystkim.

Każdego dnia obiecywałam sobie, ze jutro/w następnym tygodniu/miesiącu coś ze sobą zrobię. I zawsze znajdowałam powód czemu jednak to będzie znów od jutra. 'Odjutryzm' mnie prześladował. Przesłaniał każdą decyzję, każde postanowienie można było załatwić tą frazą. Odłożyć. Ile można?

Zawsze mówiłam że małymi kroczkami nie przeskoczy się przepaści, ale drastyczne zmiany są trudne. Czasem trzeba zrobić te kilka małych kroczków do przodu żeby wciąż nie dreptać w miejscu. Zatem pożegnałam odjutryzm i zaczęłam podejmować małe wyzwania każdego dnia. Nadal je podejmuję. Dziś jest 31 dzień bez słodyczy. Zaczęłam od 3... Koniec truchtania w miejscu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz