Niestety wszyscy w pracy siąpią nosem, trzymałam się twardo, póki szpital i antybiotyki nie zniszczyły mojej dzielnej flory bakteryjnej i złapałam grypsko. No i masz ci babo placek! Zawalony noc, zatoki, ból gardła i gorączka. W głowie zadomowił mi się ktoś z młotem pneumatycznym. Dwa dni spałam non stop. Cały tydzień bez ćwiczeń - horror! Czemu? Bo już byłam na końcówce choroby a nadal czułam się jak rozjechana przez czołg. Non stop śpiąca, niechętna do niczego, z brakiem energii, ospała i niezadowolona z życia i świata.
Ostatecznie wczoraj gdy wróciłam z pracy, zjadłam i walcząc z sennością usiadłam do komputera - muszę napisać pracę do szkoły na zaliczenie przedmiotu. Zachciało mi się szkoły na stare lata, to teraz mam. I minęła godzina, a ja miałam jedynie plan. Jutro trzeba oddać a tu zero pomysłów co dalej. I jeszcze spać się chce. Może drzemka?
Odeszłam od stołu, wyciągnęłam pumki i wzięłam skakankę. Potem przyszły przysiady, hantle, brzuszki. Zamknęłam to w obwód, a po półgodzinie byłam zmęczona, spocona i z uśmiechem na twarzy poszłam pod prysznic. Po dwóch godzinach miałam pierwsze dwie strony.
Rano wstałam bez problemów - pierwszy raz od tygodnia - i z chęcią do działania.
Wniosek? Ruch jest lekiem na prawie wszystko. Na obolałe ciało, na depresję, na otumanionego ducha. Na złość na świat, na samotność i na ospałość. Dodaje energi i sprawia, że nawet depresyjna jesień przestaje móc się wdzierać do naszego wnętrza przez szczeliny, o których normalnie zapominamy.
To fakt, ruch jest dobry na wszystko, trzeba tylko w stanie kompletnej załamki znaleźć w sobie siłę by zacząć, by wyjśc z domu - to najtrudniejszy krok, póżniej już jest ok :)
OdpowiedzUsuńTo prawda:) później bywa wręcz euforycznie!
Usuńdoszłam do takiego samego wniosku kiedyś.
OdpowiedzUsuńaktywnośc fizyczna jest lekiem na całe zło, ot co :)
najlepszy sposób na odstresowanie po cały dniu to wieczorne bieganie - mnie zawsze pomaga :)
OdpowiedzUsuńwww.eva-style.blogspot.com