czwartek, 10 grudnia 2015

Co było najpierw jajko czy kompleks?

Uzmysłowiłam sobie, że w poprzednim poście pisząc o kompleksach w dużej mierze skupiłam się na wyglądzie zewnętrznym. A przecież kompleksy mogą ujawniać w bardzo różnych sferach naszego życia. Umysł, inteligencja, spryt, grubość portfela, liczba znajomych, rodzina, praca, różne umiejętności, a raczej ich braki.

Mam jednak nieodparte wrażenie, że to właśnie nasze niedostatki fizyczne prowadzą niejednokrotnie do kompleksów różnego rodzaju, już z ciałem nie związanych. Często owe niedostatki są przez nas wyolbrzymiane, albo wręcz stworzone, istnieją tylko w naszej głowie i tylko my widzimy je patrząc w lustro. Poprzez nie wpadamy w kompleksy, które prowadzą do braku pewności siebie. A może brak pewności siebie powoduje kompleksy? Co było najpierw jajko czy kura?

Wiem jedno i tego jestem pewna: gdy spojrzysz na siebie z dystansem, otrząśniesz się z wyimaginowanych niedostatków i przestaniesz porównywać się do w dużej mierze sztucznych ideałów, wtedy ujrzysz to, co często dostrzegają inni, poznasz i polubisz siebie, wszystkie te kompleksy zbledną, a nawet znikną. Gdy zaakceptujesz swoją powierzchowność, to kim jesteś, wiele rzeczy przestanie mieć tak ogromne znaczenie, zaczniesz skupiać się na pozytywach, podkreślać zalety.

Zdaję sobiebie sprawę, że łatwo jest powiedzieć, trudniej zrobić. Jest mnóstwo ćwiczeń mentalnych, które mogą Wam pomóc uporać się ze swoimi strachami, przyjrzeć się sobie i dostrzec piękno, które w Was tkwi. Jednym z nich jest stanięcie zupełnie nago, bez makijażu przed lustrem i przyjrzenie się sobie. Na spokojnie, Poznaj się, zaakceptuj. Świetnie ujęła to Ajka, autorka Prostego Bloga:

Czemu to wszystko ma służyć? Temu, byś zobaczyła swoje ciało takim, jakie jest i pogodziła się z nim. W tej chwili nie ważne, czy uważasz, że jest za wysokie, za niskie, za chude, za grube, pomarszczone czy gładkie, takie czy owakie. Na razie liczy się tylko to, że innego w tym życiu nie dostaniesz. Jest wypadkową Twojej spuścizny genetycznej, warunków, w jakich się rozwijało oraz sposobu, w jaki go traktowałaś. Tego wszystkiego nie możesz już zmienić. Jedyne, co możesz zmienić, to własne nastawienie do ciała. Na początek go zauważyć, poczuć, a potem zacząć się z nim zaprzyjaźniać. Niezależnie od jego kształtu, faktury, rozmiaru i stanu.

Podczas tych oględzin samej siebie możesz poczuć gniew, smutek, agresję. A może wręcz przeciwnie, kontakt z nagą sobą wywoła jednak pozytywne emocje. Cokolwiek poczujesz, pozwól sobie na emocje. Nie tłum ich, nie uciekaj przed nimi. Jeśli są negatywne, spróbuj znaleźć ich przyczyny, jeśli natomiast pozytywne, zapamiętaj je, to dobry początek. 

Każdy z nas jest wartościowym człowiekiem, bezcenną jednostką, którą należy pielęgnować. Traktuj siebie, tak jakbyś traktował inną istotę ludzką, okaż samemu sobie zrozumienie i ciepło. Uśmiechaj się do własnego odbicia codziennie rano po wstaniu z łóżka - jednym uśmiechem można rozświetlić całe pomieszczenie!

sobota, 5 grudnia 2015

Z kompleksów powinno się wyrastać



Gdy głębiej wgryziesz się w ten cały minimalizm, odkryjesz nie tylko przepis na to jak oderwać się emocjonalnie od przedmiotów, pozbyć pragnień posiadania, ale też zobaczysz że jest tam mnóstwo wskazówek jak dbać o swoje ciało, jak rozwijać ducha, jak akceptować to co masz i jednocześnie się tym cieszyć. Przynajmniej taki jest mój odbiór przekazu z materiałów, których teksty zdążyłam już połknąć.

Więc ciało... Mam nieodparte wrażenie, że ogromna większość kobiet nie akceptuje tego jak wygląda, nie ważne ile ma lat, prędzej wymieni kilka rzeczy, które wg niej są brzydkie, okropne, paskudne, nie do pokazania nikomu, niż znajdzie jedną, która jest super i warto się nią chwalić. Mam tu na myśli oczywiście cielesność i wykluczam tu "ładne oczy". Włosy są za cienkie, zbyt proste, za bardzo się puszą. Zęby są krzywe, zbyt żółte, nogi grube, krzywe, krótkie, brzuch wystający, palce nie takie, brzydki dekolt, małe cycki, za duże cycki, boczki, pieprzyki, wypryski na twarzy, duży nos, odstające uszy, brzydkie stopy, dłonie, grubą dupę.... Tak można w nieskończoność. Skąd się w nas to bierze? Po co? Czemu sami z siebie, z własnej nieprzymuszonej woli się dołujemy i szukamy dziur tam, gdzie ich nie ma?


Masz krzywe nogi? Ale je masz, możesz biegać, skakać, trzymać na kolanach swoje dziecko. Masz małe cycyki? Ale nie przeszkadzają Ci gdy szaleńczo tańczysz i nie boli Cię kręgosłup, a działają tak samo;) Masz brzydkie dłonie, grube palce? Ale możesz pisać na klawiaturze, kroić warzywa robiąc super smaczną zupę. Masz proste jak drut włosy? Wierz mi, siedząca obok dziewczyna z burzą naturalnych loków marzy o twojej fryzurze. Boczki? Celulit? Tylko ty to widzisz.  Duży tyłek? Wiesz ile dziewczyn zabiłoby za taką fajną kobiecą figurę? Są faceci, którzy wręcz uwielbiają babki z dwoma porządnymi pośladkami. Za chuda? 90% kobiet ci zazdrości...

Patrzymy na siebie jak w krzywym zwierciadle, często wypaczając nasze figury, zniekształcając rysy twarzy, niszcząc to co naturalnie piękne. Najgorsze jest to, że wraz z nabywaniem lat, nie pozbywamy się naszych kompleksów, które często odbierają nam radość życia. Jesteśmy coraz mądrzejsze, coraz bardziej doświadczone życiowo, zmienia się nasz sposób postrzegania świata, czemu zatem w większości przypadków sposób postrzegania siebie pozostaje bez zmian?

Po rozmowie z moim Miśkiem doszłam do wniosku, że bardzo często posiadanie obok czułego, akceptującego partnera ma ogromne znaczenie. On bowiem potrafi wyleczyć z wielu kompleksów, utwierdzić w przekonaniu, że jest się najpiękniejszą kobietą na ziemi i zmienić pogląd na siebie samą. Potrafi sprawić, że nawet siedząc w dresie na kanapie, z krzywym kucykiem i bez makijażu czujecie się jak miss świata ;)

Moje ciało po ciąży i porodzie zmieniło się bardzo. Czy czuję się gorsza? Brzydsza? Nie:) Jestem świadoma ze swojego wyglądu, mam celulit, mam rozstępy, mam szeroką dupę i cycki nie idealne, nadal kilka kilo za dużo. Moje włosy żyją własnym życiem, a makijażu do tej pory nie nauczyłam się robić. Ale lubie siebie. Lubie swoje ciało, staram się o nie dbać, a mój Misiek nieustannie pokazuje mi, że jestem jego "nową piękną dziewczyną", której warto otwierać drzwi i podsuwać krzesło:)

Chciałabym by wszystkie bliskie mi piękne kobiety potrafiły spojrzeć na siebie moimi oczami i zobaczyć jakie są piękne i niesamowite. Chciałabym by ich mężczyźni codziennie utwierdzali je w przekonaniu, że są najcudowniejszymi istotami na tej planecie. Chciałabym aby moja córka nigdy nie porównywała się z modelkami z okładek wyfotoszopowanych modelek, by akceptowała siebie i miała na tyle pewności siebie, by śmiać się z głupich docinek koleżanek - małolat. Bardzo bym chciała.

Zatem dziewczyny kupcie sobie wreszcie porządniejsze lustra, które powiedzą Wam - ale z Was niezłe laski!

czwartek, 3 grudnia 2015

Być nie mieć

Dzidziuś mi się rozchorował:/ znów zapalenie gardła podłapane niewiadomo skąd i nie wiadomo gdzie, znów antybiotyk i znów biedne przelewające się przez ręce maleństwo, słabe noce i mniej czasu na cokolwiek. Oprócz rozmyślania.

Czytam ostatnio namiętnie blogi o minimaliźmie. Co mnie najbardziej uderzyło to fakt, że najpopularniejsze posty to te o szmatach, porządkowaniu szafy, "minimalistycznych" stylizacjach czy też jak robić zakupy itp. Czyli może i minimalizm, ale i tak najbardziej wszystkich interesuje strefa materialna. Czemu wpisy o samorozwoju, o upraszczaniu życia w sferze duchowej czy też o szczęściu i motywacji mają odsłon znacząco mniej? Mój wniosek - ponieważ tych naprawdę chcących zmienić swoje życie i spojrzenie na świat rzeczy materialnych ludzi jest stosunkowo niewiele.

Chociaż z drugiej strony może uprawiam tutaj negatywną filozofię. W końcu każde upraszaczanie, pozbywanie się, nawet jeżeli zaczniemy od setek ubrań w naszych szafach jest pozytywne. Może to tylko pierwszy krok, w końcu od czegoś trzeba zacząć, a to jest jedna z największych babskich bolączek - szafy pękające w szwach i wieczne wrażenie, że mają się w co ubrać i trzeba iść na (kolejne) zakupy. Więc porządkują swoje garderoby, dowiadują się że ilość nie zawsze oznacza jakość, uczą się jak zestawiać posiadane elementy i w co warto inwestować. Może gdy już panują nad jedną sferą, zaczynają porzadki w drugiej?

Zastanawiam się tak swoją drogą jak mój Misiek znosił mnie lat tyle. Człowiek, który rzadko wydaje pieniądze, ale nie ze sknerstwa, tylko z prostej przyczyny braku potrzeby posiadania. Gdy obdarowuje zawsze stara się zrobić to niematerialnie, sprawić komuś przyjemność w inny sposób - podarować relaks, rozrywkę czy też spełnić jakieś małe marzenie. W zestawieniu ze mną, biegającą wiecznie po sklepach, kupującą często i dużo, zaśmiecającą przestrzeń życiową wszelkiego rodzaju szpargałami, wygląda troszkę jak asceta. I nigdy, przenigdy nie zrobił mi awantury z powodu mojego zakupoholizmu czy zbieractwa. Nigdy nie pokazał po sobie, że jestem nienormalna. Czekał cierpliwie aż dojrzeję, aż spotkam się z nim w tym miejscu, w którym on jest już od dawna. Być nie mieć. Oglądać, poznawać, doświadczać.