sobota, 11 czerwca 2016

Hop siup i zmiana dup...

Sabina skończyła już rok i 8 miesięcy. Niesamowite jak ten czas leci. Jak szybko dziecko się zmienia, codziennie uczy się czegoś nowego, codziennie odkrywa świat a ja odkrywam ją. Jest już rozumnym człowiekiem, z którym można podyskutować, zapytać o coś i dostać odpowiedź. Jest to naprawdę niesamowite. Jeszcze chwilę temu była puszczającym bańki ze śliny robakiem. Uwielbiam ją i też czasem mam ochotę udusić. Jest słodka a chwilę później staje się małym diabełkiem. Domyślam się wtedy skąd wziął się pomysł na "Laleczkę Chucky"... :)

Leci dzień za dniem. Stałam się mamą gotującą, piekącą chleby i ciasta, sprzątającą codzień prawie całe mieszkanie, wychodzącą z dzieckiem na place zabaw po kilka razy dziennie i na długie spacery z wózkiem. Codzienne wnoszenie na 4 piętro dziecka, dwóch wielkich toreb z zakupami, jej torby i jej wózka z lalkami stało się normą. Sama się czasem zastanawiam kiedy zdążyłam wyhodować dodatkową parę rąk. 

Sopot by Dora

Nadszedł jednak moment, kiedy już przyzwyczaiłam sie do takiego życia, że muszę znów przewrócić wszystko do góry nogami. Hop siup. Wracam do pracy. Do Warszawy. Wierzę, że każdy patrzący na mnie z boku wzrusza ramionami, myśląc oj babo, no i co w tym strasznego. A ja i moja depresja wiemy lepiej. 

Znów życie na walizkach. Jedno mieszkanie tu, drugie w stylu samotnej mamy w Warszawie. 4 godziny w jedną stronę przy dobrym wietrze w niedzielę wieczorem. Spać, praca, dziecko.spać i tak do piątku, w piątek bieg na łeb na szyję żeby zdążyć na pociąg, 4 godziny i w Gdyni. Tata. Sobota chwila wytchnienia? No jasne, ino trza ogarnąć to mieszkanie. niedziela już dniem wyjazdu. Ile tak można? Już tak funkcjonowaliśmy z Miśkiem dwa lata, nie było fajnie. A wtedy jeszcze nie było Sabiny. Pfff. 

Jestem. Pełna. Obaw. Moja depresja też. I jesteśmy z tym same:(