czwartek, 31 października 2013

Nie bądź burak - fajna akcja

Co myślicie o kolejnej akcji Fundacji Allegro - All for planet? Tym razem jest pod hasłem: "Nie bądź burak, jedz warzywa". Jej celem jest poszerzanie mody na zdrowe odżywianie, a kupując śmieszną maskotkę wspieramy "uprawę pozytywnych pomysłów" - więcej o akcji: http://niebadzburak.pl/kupburaka


Maskotka kosztuje 22 zł i jest bombowa. A jak się Wam podoba?

wtorek, 22 października 2013

Cheat Days - friend or foe?

Każdy z nas zetknął się z tym terminem, niektórzy nawet wcielają go w życie. Czy to dobrze? Czy to właściwe? Hmm... 

Jeżeli jesteście na ścisłej diecie, bo macie do zrzucenia wiele ciążących Wam kilogramów, albo potrzebujecie wcisnąć się w rozmiar mniejszą sukienkę na wesele siostry, taki "cheat day" może zaprzepaścić cały wysiłek jaki wkładacie w codzienne dążenie we właściwym kierunku, a nie pomóc Wam w utrzymaniu diety. 

Po pierwsze zapominając się zaczniecie wrzucać w siebie ogromne ilości niepotrzebnych kalorii, które mają Wam wynagrodzić codzienny post. Zazwyczaj nie jest to kilo bananów, tylko McDonald, pizza, ciasta z kremem, czekolada i góra frytek, innymi słowy - żarcie syf. Nadgonicie deficyt kaloryczny, który stworzyliście w ciągu pozostałych dni i wyjdziecie na zero. Warto? I don't think so!

Po drugie po takim obrzarstwie psychologicznie może być Wam ciężko wrócić na poprzedni tor z dietetycznym jedzeniem na czele. Będziecie robić małe cheaty codziennie, aż w końcu zwątpicie w siebie w ogóle i wrócicie do starych nawyków żywieniowych. Teraz to już na pewno nie warto.

Stąd też warto nie traktować swojego żywienia jako kary, przejść na zdrowszy tryb żywienia, wyeliminować z diety wszystko to, co nam szkodzi, co zalega w naszym żołądku i sprawia, że czujemy się ciężcy i ospali. Jeżeli mamy do zrzucenia dużo z wagi zróbmy to z głową. A gdy osiągniemy upragnione wymiary, będziemy sprawni fizycznie, to nawet pół tabliczki czekolady raz na jakiś czas nie pójdzie nam w biodra, a kawałek ciasta w sobotnie popołudnie zjemy z czystym sumieniem.

Nie mówie, że jeżeli jest Wam źle, bo macie już dość marchewek i chudego kurczaka day by day, to nie wolno Wam ani na krok odejść od niskokalorycznych potraw. Nawet w trakcie diety możliwe są dni, gdy zjadamy więcej niż zwykle. Nie możemy byc perfekcyjni 24/7. Pamiętajcie jednak, że zawsze muszą być jakieś granice, które nie pozwolą naszym wysiłkom pójść na marne. Zróbcie sobie domowe fajitas, wypijcie kieliszek wina, upieczcie dobre ciasto i poczęstujcie się kawałkiem. Jednak błagam nie pochłaniajcie podwiększonego zestawu z McDonalda! Czemu? Z wielu powodów.... Poniżej jeden z nich - obejrzyjcie i następnym razem wybierzcie  domowego schabowego z ziemniakami:)




sobota, 19 października 2013

Pierwsze koty za płoty

Wczoraj był pierwszy dzień wstania z łóżka i kontroli szpitalnej (kobiece sprawy). Nie wolno mi się przeciążać przez najbliższe kilka dni, jednak nie chcę siedzieć z założonymi rękami i czekać aż totalnie stracę formę. Wiem, że tydzień to jeszcze nie tragedia, dwa też nie, ale sami wiecie, że im dłużej człowiek się nie rusza, tym trudniej złapać mu rytm.

Zrobiłam sobie dziś 20min ćwiczeń tak dla rozgrzewki. Troszkę boli to co nie powinno, więc wiem, że najbliższy tydzień będzie stał pod znakiem spacerów a nie biegów. Ech bez sensu.

Leżący czas wykorzystałam na zaplanowanie treningów na kilka najbliższych miesięcy. Zbliża się czas białego szaleństwa, którego już nie mogę się doczekać, warto więc wzmocnić ciało, aby wytrzymało te kilka godzin na śniegu dziennie - tym razem wybieramy się do Gruzji na całe dwa tygodnie. Będzie to chyba najdłuższy pobyt jednym ciągiem. Bilety w LOT już zakupione:)

Poniżej zdjęcia z Włoch z tego roku - marzec 2013r.Madonna di Campillio - gorąco polecam:)




Poniżej przedstawiam Wam kilka treningów, które będą mi towarzyszyć w drodze do lepszej formy. Rozłożyłam je sobie w tygodniu tak, aby móc jeszcze wpleść w całość kilka godzin na siłowni. Zobaczymy po pierwszym tygodniu czy jest to wykonalne, czy padnę i umrę z wycieńczenia:) Tymczasem zapraszam do wypróbowania zestawów!

Trening Link do treningu Czas trwania
Jillian JM 56:15:00
Brzuch ABS 46:25:00
Arms & Chest A&CH 45:58:00
Nogi i pośladki L&B 50:15:00


wtorek, 15 października 2013

Niemoc

Jestem chora. Obłożnie. Nie wolno mi podejmować żadnego wysiłku. Wolno mi leżeć. Weekend spędzony na ostrym dyżurze też nie był fajny. Nawet nie przypuszczałam, że niemożność pójścia do pracy - na siłownię - poćwiczenia wieczorem - pobiegania w TAK PIĘKNĄ pogodę da mi się tak okrutnie we znaki.

Dziś dzień trzeci. Brak mi ruchu. Kosmicznie. Misiek całymi dniami siedzi w firmie, bo mają teraz kilka ważnych projektów i czuję się opuszczona. Leżenie jest do bani.

Kto by pomyślał, że ja, która kochała siedzieć w fotelu całymi dniami i oglądać filmy stanie się takim ruchliwym obiektem. I będzie zarażać ludzi wokół:) Biegam, jeżdżę na rowerze, spaceruję. Windę odkładam na starość. Kocham robić brzuszki, ćwiczę w domu z youtube. Wiele jeszcze przede mną. Mój sposób odżywiania pozostawia jeszcze wiele do życzenia, ale dietom mówię stanowcze nie. Muszę dopracować szczegóły, ale wiem, że daleko mi do osoby sprzed kilku lat. I jest to fajna myśl.

Ruch i zdrowe jedzenie sprawią cuda. Wystarczy chcieć. Ja zachciałam. Nie od razu, ale zachciałam i zrobiłam. Wszystko jest w głowie. Oto JA: sprzed kilku lat i teraz. Jeszcze wiele pracy przede mną, ale kierunek właściwy. Choć zdjęcie pierwsze chciałabym spalić, zniszczyć i zapomnieć, stanowi idealny postrach dla mnie - co się dzieje, jak o siebie nie dbasz...



Zamiast się zatem użalać nad sobą i jęczeć w poduszkę postanowiłam zrobić plan. Żywieniowy - step by step oraz ćwiczeniowy. Muszę zweryfikować swoją lodówkę, bo ostatnio coraz częściej nie myślę o tym, co wkładam do ust - brak czasu, pośpiech i tona pracy- ale to tylko wymówki. Wszyscy to wiemy. Jeżeli chodzi o fit to chcę skupić się  na udach i brzuchu. Brzuch mam mocny, ale przykrywa go jeszcze porządna warstwa tłuszczyku, który musi odejść, a uda oj uda..... Tu czeka mnie wiele pracy - wzmocnić, wymodelować, wyszczuplić. Przemyślę, wymyślę, wyczaruję. Następnie podzielę się planem. Plan obejmie również rozwój intelektualny, bo odkładam tak wiele rzeczy na "spokojniejsze czasy", że sięgnę do nich dopiero jak będę na emeryturze. Nie ma co odkładać:)

Miłego dnia - w Gdyni za oknem przepięknie - pobiegajcie dziś za mnie!:) 

poniedziałek, 14 października 2013

Dużo myśleć, dużo mówić, nic nie robić...

Sama się na tym łapię. Myślę i planuję, rozpisuję i upajam schematem, a potem mija kolejny dzień i kolejny i nic się nie dzieje. Odkładam na potem, zapominam, ustalam kolejne terminy, zmieniam. Żyję sukcesem już w momencie planowania. A nie tak to powinno być...

Czemu tak się dzieje? Nie jest to brak silnej woli, zaangażowania, brak motywacji czy też wiary we własne siły? W moim wypadku to często jest zwykłe lenistwo. Niestety. Albo niechęć do podjęcia wysiłku mentalnego. Bo o taki wysiłek gównie tu chodzi. Pot i łzy są pobocznym elementem.

Wiem, że mogę. Będąc realistką wiem też ile będzie kosztowało mnie to wyrzeczeń i wysiłku i tu pojawia się problem. Trzeba samemu kopnąć się w tyłek. Przekonać samego siebie, że efekty będą warte zachodu. Podjąć decyzję i trzymać się jej jednocześnie nie popadając w przesadę i skrajności. Jest to trudne, ale nie jest niemożliwe. W końcu jesteśmy panami samego siebie. Zamiast się więc oszukiwać każdego dnia na nowo, wybierajmy na początek małe realne cele.

Ktoś kiedyś powiedział, że małymi krokami nie pokonasz przepaści. A ja mówię, że nikt nie nauczył się skakać zanim nie nauczył się dobrze stawiać kroków. Stawiajcie kroki. Pomału. Niech to będzie na początek nauka kilku słów jeżeli uczysz się języka. Zaprzestanie słodzenia herbaty, jeżeli chcesz przestać jeść słodycze i wyeliminować cukier z codziennej diety. Zrezygnuj z windy, chcąc zbudować kondycję i rób 20 przysiadów dziennie jeżeli chcesz wzmocnić mięśnie. Rozsmakuj się w sukcesie. Będziesz chciał więcej. Wtedy usiądź, przedyskutuj to sam ze sobą i nie oszukując się ani minuty dłużej - przeskocz przepaść. Wiem, że jest to możliwe:)

I pamiętaj! Nie wolno przejmować się potknięciami. Każdy upadek sprawia, że jesteś silniejszy i wiesz jak sobie radzić z każdym kolejnym:)



piątek, 11 października 2013

Zakupy zakupy

Mam deficyt ubrań jesienno - zimowych. Odkryłam to niedawno, gdy nagle szybko zrobiło się zimno. 2 swetry, jedna koszula z długim rękawem. Zero cieplejszych sukienek i o zgrozo ani jednych klasycznych jeansów. Jedna spódnica. Hmmm. Trzeba uzupełniać.
Jestem maniaczką ubrań i butów, nie da się ukryć. Niedobory wzięły się z powodu zmian rozmiarowych, jakie nastąpiły w ostatnich latach. Najpierw byłam duuuuża duża, potem bardzo chuda. Do "normalności" doszłam niedawno (choć wolałabym żeby to był rozmiar mniej niż jest, ale do tego dojdziemy, powolutku i statecznie do przyszłych wakacji) i teraz okazuje się, że wszystko jest albo za duże albo za małe. 
Zaczęłam robić porządki w szafie, jako że właśnie sukcesywnie przenoszę się z Warszawy do Gdyni, jednak przecież muszę się mieć w co ubrać. 
Polowanie zatem trwa:

Sweter Pull&Bear, koszulka w paski h&m

Sukienka Reserved - tylko mierzyłam:)

Świetne body - koszula Reserved, klasyczne jeansy Zara

Genialna spódnica z grubej bawełny byInsomnia

Szara dzianinowa sukienka Zara

Jutro dodatkowo rozpoczyna się weekend zniżek i zamierzam nabyć buty, do których wzdycham już jakiś czas. Buty, czyli coś czego na pewno nie potrzebuję, bo mam ponad 150 par, ale które kocham. Buty, bo nie ważne czy tyjesz czy chudniesz, one zawsze na ciebie pasują. I właśnie to jest cudowne:)

Tymczasem mój Misiek poszedł szaleć na rowerze, więc ja mam całe mieszkanie dla siebie. Miałam dziś rozmowę o pracę - trzymajcie kciuki:)  W ramach odreagowania stresu był fryzjer, a teraz będzie męczenie brzucha na zmianę ze skakanką - godzinka pocenia z The Bigest Loser w tle. Lubię to!:)

niedziela, 6 października 2013

Jesienną porą

Pamiętam, że zawsze w porze jesienno-zimowej byłam śnięta, bez energii i ociężała. Całymi dniami najchętniej leżałabym w łóżku i spała lub dla odmiany oglądała filmy. I jadła! Ależ oczywiście: czekoladka i kawa, herbatka i serniczek. Góra pięknych kanapek i ciepłe mleczko. Pizza i mnóstwo coli. Hektolitry grzanego piwka. O zgrozo! Potem zaczęłam jeździć na desce i troszkę się zmieniło - musiałam zacząć się ruszać, inaczej dnie spędzane na stoku były męczarnią a nie przyjemnością z powodu brak kondycji. Jedzonko zawsze jednak mnie nie opuszczało - jesienno-zimowe menu. No i oczywiście zaraz po wyjeździe znów wracałam w swój niedźwiedzi stan marazmu i absolutnego ble. I tyłam. Nieustannie. Po troszeczku. Zero energii i matowa ja.

Nastała jesień. Kolejna. Jestem aktywna - biegowo, rowerowo, siłowniowo, domowo. Mam w bród energii, mnóstwo pozytywnej energii i ochotę wstawać jak najwcześniej, aby zdążyć zrobić jak najwięcej. Jednak złapałam się na tym, że "jakoś samo mi się wraca" do utartego schematu jesienno-zimowego menu. A fe! Ja, dla której słodycze mogłyby nie istnieć, jęczę na zakupach "Misiu jeszcze czekoladkę" i ślinię się przed wystawą z ciastami. Eeeeey zdrada! Już wiem czemu moje spodnie nagle stały się ciaśniejsze. Ale ze mnie Sherlock:)

Świadomie mówię: spadaj utarty schemacie! Nobody wants you here!

Tako też jutro idę po zapas suszonych owoców i orzechów, żeby zamieszkały w większej ilości w mojej szafce na "coś dobrego". Nie mówię, że czekolada i ciasto to wróg publiczny numer jeden, no ale litości: NIE CODZIENNIE!:) Jedz odpowiedzialnie!