W styczniu byliśmy na Kaukazie - wybraliśmy Gruzję jako miejsce białego szaleństwa w tym roku, zaciekawiła nas bowiem swoją egzotycznością. Było bardzo ciekawie, dużo free ride'u i wyobraźcie sobie - nawet śnieg był!:)
Stoki niezatłoczone (byliśmy jeszcze przed sezonem) i ceny niskie. Jednym słowem - polecam!
Przez prawie cały wyjazd byłam jęcząca i skrzecząca, mdliło mnie (byłam przekonana, że jedzenie mi nie służy - duuuużo smażonego i podrobów, jak jeszcze teraz o tym myślę to fuj fuj) i prawie w ogóle nie spałam. Dopadła mnie bezsenność pierwszy raz w życiu! Koszmar. Dodatkowo strasznie szybko się męczyłam - brakowało mi oddechu po wbiegnięciu na małą górkę, w połowie zjazdu musiałam się zatrzymać i odetchnąć - ja? Z taką kondycją? Hmmm.... Dziiiiwne
Jeszcze na wyjeździe rozplanowałam treningi na luty, byłam pełna zapału i ostro przygotowana. Jednak pojawiła się słodka przeszkoda na drodze moich planów. Po powrocie do kraju test mi powiedział co wiedział. Mój Miś jest wniebowzięty, a ja się już pożegnałam z moim kaloryferkiem na brzuchu:)
![]() |
źródło |
Na Endomondo, żeby zachęcić znajomych do ćwiczeń utworzyłam rywalizację, którą nazwałam: "Wakacje bez brzucha". Można powiedzieć, że już przegrałam:):):)
Trzeba robić nowe plany:) Niestety chwilowo musiałam zarzucić jakąkolwiek aktywność z powodu niskiego poziomu hormonów podtrzymujących, ale basen wchodzi w grę. Wygrzebałam zatem już kostium, a mój Miś obdarował mnie sportowym dla pań z wielkim brzuszyskiem (jeszcze troszkę poczeka, ale na pewno z niego skorzystam;) Nooo i spaceruję. Staram się dreptać z pracy do domu, gdy jest ładniejsza pogoda - 4,5 km, wiec spacer nie należy do żałosnych;)
Nie zamierzam być ciężarnym kanapowcem, jednak muszę poczekać aż organizm sobie poradzi z tą całą równowagą biologiczno - chemiczną. Mdłości minęły (alleluja), a ja prowadzę ostry research co jest "do" a co "don't". Zakupiłam już lżejsze ciężarki, będzie ciekawie.
Już niedługo - plan treningowy dla pierwszego trymestru!:)