Czytam wiele blogów. Tych o ładnych wnętrzach, o nowych technolgiach, zdrowym stylu życia, fitness, zdrowym odżywianiu. Z wielu czerpię inspirację, motywują mnie, sprawiają, że patrzę na wiele rzeczy z innej perspektywy. W trakcie przeglądania różnych blogów czy facebooka w poszukiwaniu kolejnych motywacji natykam się czasem na wpisy, które wywołują u mnie gęsią skórkę.
Dziewczyna, która opisuje swój dzienny jadłospis: dwa sucharki i szklanka mleka - matka dwójki dzieci... Dziewczyna, która bije się w pierś, że zjadła 2 banany, a przecież one są takie kaloryczne - 24-latka po studiach... Chłopak, który wymyśla innemu, bo ten nie ćwiczyć codziennie, nie liczy kalorii i jeszcze nie wie ile zjadł białka... Ktoś prezentuje fajne zbilansowane menu, pełne owoców, pełnoziarnistego pieczywa, świeżych warzywm, a pod nim komentarz: za dużo cukrów, węglowodanów, zbyt tłusto, za dużo kalorii, za dużo fruktozy bo tucząca... Paranoja!
Czytam i zastanawiam się: jak to jest? Ludzie potrafią codziennie opróżniać lodówkę do czysta, zjadać brytfankę ciasta i podwójny zestaw z McDonalda, ale jak tylko postanawiają przejść na dietę, nie tylko jedzą jak wróbelek, to jeszcze terroryzują otoczenie. Nie dziwię się wcale, że szybko kończą z odchudzaniem, bo ile można wytrwać na wodzie i ogórkach? Chodzą głodni i sfrustrowani, a woda, którą gubią przez pierwsze kilka dni, szybciutko wraca. I potem jedzą jeszcze więcej, bo przecież "próbowali już wszystkiego i nigdy nie schudną, więc po co się męczyć". Ze skrajności w skrajność...
Z całego serca polecam post Agnes o
"zdrowym" podejściu do żywienia. Wpomnę, że tu też trafił się od razu komentarz o nieodpowiednim jadłospisie - ratunku! Nieodpowiednim do czego? Pamiętajcie, że każdy ma inna przemianę materii, inną budowę ciała, inny tryb życia oraz inne potrzeby - nie każdy chce schudnąć. Chodzi o zdrowe, zbilanosowane menu, o dostarczenie organizmowi wszystkich niezbędnych witamin i mikroelementów, ale także energii, jeżeli się ruszacie. Nie wolno zapominać też o tym, że nawet gdy macie d zrzucenia 20 kg ulubiona kawa z bitą śmietaną raz na kilka tygodni was nie zabije, ani nie zniweczy waszych starań. Nie namawiam do "skoków w bok", ale z perspektywy osoby, która schudła ponad 20 kg i każdego dnia walczy o utrzymanie swojej wagi, mogę z ręką na sercu powiedzieć: nie można do końca życia się umartwiać, bo będzie sie super nieszczęśliwym.
Żeby przytyć od owoców, musielibyśmy pochłaniać je kilogramami. Nie dajcie się wpędzić w kompleksy z powodu jedzenia winogron czy bananów. Dwa kawałki czekolady nie pójdą wam w boczki, jeżeli przez ostatnią godzinę spacerowaliście z psem. Pamiętajcie wszystko jest dla ludzi, nawet tych, którzy tyją tylko patrząc na ciastko (tak jak ja:)). Musicie poznać swój organizm, kontrolować to co jecie, rozpoznawać kiedy faktycznie jesteście głodni, czy może aktualnie wam sie nudzi;) Pamiętajcie też o ruchu - wysiądźcie 2 przystanki wcześniej niż zwykle wracając z pracy czy ze szkoły i zróbcie sobie spacer. Wchodźcie po schodach zamiast używać windy. Pojedźcie rowerem nad jezioro zamiast brać samochód. Nie możecie zrobić 50 przysiadów? Zróbcie 5. Każda, nawet najmniejsza aktywność fizyczna pozytywnie wpłynie na wasze ciała i umysły.