Gdzieś coś kiedyś przeczyałam o tym, że nie powinno się robić listy postanowień i z dnia na dzień próbować wcielić je wszystkie w życie za jednym zamachem. Dlaczego? Zwyczajnie polegniemy - poddamy się, gdyż będzie zbyt trudno postawić się na raz naszym przyzwyczajeniom i ugruntowanym zachowaniom. Nasza motywacja nawet, jeżeli będzie duża na początku, szybko się wyzeruje. Zupełnie jak konto w banku - gdy wszystko wyciągniemy na raz, to zostaniemy z niczym.
Dlatego też powinniśmy skończyć z robieniem listy postanowień noworocznych, próbowaniem wprowadzenia wielu zmian w swoim życiu "od jutra", bo stracimy zostaniemy pokonani przez samych siebie i stracimy jakąkolwiek motywację przez tą porażkę. Postanówmy sobie jedną rzecz. I wprowadźmy ją od "już". Gdy osiągniemy sukces zyskamy energię i siłę na dotrzymanie kolejnego postanowienia.
I choć podobno małymi krokami nikt przepaści nie pokonał, ja uparcie wybieram drobienie jak gejsza i idę ścieżką wokół.
Pierwszy mały sukces: to już tydzień bez słodyczy! Niby mało. Niby nic. A jednak mam ochotę na więcej. Czas na kolejne. Moje "ja" wymaga wielu poprawek. Ciało wymaga odtłuszczenia, wzmocnienia, wyrzeźbienia, a umysł ciągłego rozwoju, łąpania nowej wiedzy i umiejętności. Gdybym zrobiła listę, byłaby ona naprawdę długa. Jednakże obawiam się, że wtedy przeraziłabym się wielością punktów i wróciła do punktu wyjścia. Ta wielość byłaby przytłaczające.
Więc raz jeszcze. Małe kroczki. Dodrepczemy na drugą stronę tej przepaści:)
właśnie małe kroki są najlepsze :) ale warto mieć listę i jakiś plan - chociaż mały, żeby wiedzieć w jakim kierunku te małe kroczki stawiać :)
OdpowiedzUsuńPlanu nie mam, zbyt często musiałabym go dopasowywać do zmieniającej się bardzo dynamicznie mojej rzeczywistości, a lista mnie przytłoczy. Jednak mam cel, do którego dąże i póki majaczy on gdzieś tam w dali, wiem w którym kierunku podążać.
Usuń