
Pobyt w szpitalu to mordęga. Nie śpisz, nie bardzo wiesz co masz robić z Nowym Małym Człowiekiem, bo poskąpili instrukcji obsługi i wszystko cię boli. Potem do domu. Ciągła panika, że robisz coś źle, że Mały Człowiek za dużo śpi lub za mało, że się nie najada, że pieluszka zbyt pełna albo że za rzadko trzeba ją zmieniać. Mój umysł wynajdował coraz to nowe zagrożenia, choroby i dolegliwości. Do tego dochodzi niewyspanie. Brzuch, który wisi. Brak czasu na cokolwiek. Mały Człowiek żąda uwagi 24h/dobę. Bo karmisz piersią. Zakazy i nakazy. Co wolno włożyć do otworu gębowego, a czego absolutnie nie można. Bo kolka. Bo alergen. Niby powinna być radość, a zza rogu wygląga depresja, zwłaszcza że Mały Człowiek jest żarłaczem, który nie wypuszcza twojego rozkrwawionego sutka z paszczy.
Odnalezienie się w nowej rzeczywistości nie jest proste ani łatwe. Minął miesiąc od tych wydarzeń, a dopiero teraz jestem w stanie powiedzieć, że mniej więcej wiem kim jestem i gdzie się znajduję. Tylko patrzeć na siebie nie mogę:) No i tego czasu ciągle mało. Na wszystko.
Wiem, że Ci ciężko, ale po przeczytaniu tekstu się uśmiechnęłam :) I gratuluję :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuń