To ja całymi dniami lulam Ciućmoka, bujam aż odpadają mi ręce i plecy. Karmię biednym zjedzonym cyckiem. Albo drugim zjedzonym jeszcze bardziej. To ja wstaję do niej w nocy za każdym razem gdy 'milejdi' zawoła bądź uniesie się płaczę i udostępniam bar mleczny czasem co godzina poczas moich godzin upragnionego snu. Tymczasem mój Misiek przesypia całe noce. Na jej płacz nawet nie zaburzy mu się rytm chrapania. Wstaje codziennie z podkrążonymi i opuchniętymi oczami po całonocnym porządnym spaniu i to jemu ludzie współczują jaki jest biedny, przecież mu się dziecko urodziło. No naprawdę...
Gdyby mężczyźni rodzili dzieci - ludzkość by wyginęła. All due respect panowie....
Poszedł własnie 'lulać' dziecko i po 5 miutach słyszę chrapanie dochodzące z sypialni. Ech to ja spróbuję sprawdzić czy mam jeszcze jakieś mięśnie i czy pamiętają do czego ktoś mi je umieścił tu i tam.
pogodzić macierzyństwo i dbanie o siebie jest trudne, ale nie niemożliwe, trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuń