poniedziałek, 13 maja 2013

Weekend w domu

Mój Misiek byl u lekarza, musi ograniczyć tłuszcze i węglowodany, wiec chciał nie chciał zacznie się wreszcie zdrowiej odżywiać, co mnie bardzo cieszy. Ja tymczasem zmierzam wreszcie wypróbować książkę Chodakowskiej, choć sposób żywienia zaprezentowany tam troszkę koliduje z moim rozkładem dnia. Dużo czasu spędzam w pracy, często w pociągu, gdzie trudno trzymać sie wyznaczonych posiłków: czasu i tego co powinnam zjeść. Będę musiała zmodyfikować część dietową. Postaram się jednak, żeby wszystko było zgodne z ideą.
Co do ćwiczeń - nie ma wymówek, czas zawsze sie znajdzie, w końcu to tylko pół godzinki dziennie. Chętnie pokaże zdjęcia przed i po. Zobaczymy ile warte jest to opracowanie. Do dukana nie wrócę za nic na świecie. Jak sobie pomyśle o białkowych posiłkach to mnie mdli. Ale tęsknię za moim szczupłym tyłkiem i umięśnionym brzuchem...
Mam nadzieję tylko, że lato w tym roku bardziej dopisze niż w zeszłym. Choć najchętniej pojechałabym gdzieś w cieplejsze kraje, gdzie zawsze świeci słonko i można się doładować pozytywną energią. Może Seszele?:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz